31.03.2014

NAKED 2 - Kultowa kasetka na celowniku ! Jak wygląda po roku ?


Hej Kochane :)


Dziś postaram się przedstawić Wam moje odczucia odnośnie dłuższego, bo już ponad rocznego testowania cieni do powiek zebranych w paletce NAKED 2.




Pokaże Wam jak te cienie wyglądają po mocnym eksploatowaniu, czy faktycznie są takie wydajne oraz czy opakowanie po kilku miesiącach nadal szczelnie ochroni nasze cienie :)

Jeśli zastanawiacie się nad zakupem albo najzwyczajniej jesteście zainteresowane  losami paletki o której tak głośno w świecie kosmetycznym  to zapraszam :)


Zacznę może od tego,że od kiedy zobaczyłam Urban Decay ciągle myślałam o przetestowaniu tego kosmetyku, niestety wydanie pierwsze totalnie nie odpowiadało mi pod względem kolorystycznym,
kolory wydawały mi się zbyt ciepłe w stosunku do  mojej naprawdę bladej karnacji, było wprawdzie kilka kuszących mnie perełek tj. 4(sidecar) , 6(half baked)  i 9(hustle)


łudziłam się, że może zaprzyjaźnią się z moją zieloną tęczówką ale po dłuższym namyśle stwierdziłam,że nie warto jest wydawać ponad 200zł  na paletkę z której w najlepszym wypadku wykorzystam 4 cienie.. dobrze,że rozsądek czasem bierze górę ;) bo dzięki temu w pełni świadomi i ze 100%  pewnością zakupiłam wydanie drugie - mianowicie NAKED 2 !


Paletkę nabyłam w lutym 2013 w Sephorze za jakieś 170 zł, miałam kody rabatowe na zakupy - więc udało się jak widać trochę taniej :)  

Paletka zapakowana była w przezroczyste opakowanie, następnie w tekturkę która dodatkowo przechowywała  miniaturowy błyszczyk Lip Junkie.
Błyszczyk  tak naprawdę bez rewelacji, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia właściwie to nie różnił się niczym innym  od tych  za 5 zł z Natury ;)



Do kasetki dołączony jest dwustronny pędzelek, jedna końcówka do nakładania naszych kolorów oraz druga do ich rozcierania.


Naked 2 podobnie jak poprzedniczka zawiera 12 cienisą one bardzo dobrej jakości, pięknie się rozprowadzają, mocno napigmentowane ( jedyne zastrzeżenie mam do koloru Booty Call- jego jakość jest najsłabsza - ale o tym poniżej) ogólnie stan  nanoszony na powiekę odpowiada rzeczywistej barwie znajdującej się w opakowaniu. 

Większość cieni posiada  połysk - metaliczny, perłowy, wzbogacony o błyszczące drobinki,  właściwie to zaledwie 3 z nich są matowe (Foxy, Tease i Blackout).  


12 odcieni : 




Foxy - matowy, cielisty... używam go mało, głównie do łagodzenia przejścia między najciemniejszym cieniem a tym najjaśniejszym ;) z tego co wiem mnóstwo wizażystek nakłada go również pod łukiem brwiowym lub w kąciku oka - u mnie niestety nie wygląda to najlepiej, bo jak się później przekonacie  jest to kolor totalnie zlewający się z moim odcieniem cery :) 


Half Baked- metaliczny, złoto - miedziany odcień,  prześliczny ! jeden z moich ulubionych odcieni. Pięknie podbija zieloną tęczówkę, u mnie stosowany do delikatniejszego makijażu w załamaniu , albo na smokyeyes,  często nakładam go na mokro uzupełniając czarnym matem również z tej paletki.


Booty Call - perłowy beż  lekko wpadający w róż, niezły do rozświetlenia całej powieki, na kącik oka niestety za ciemny dla mnie ale podejrzewam,że u innych sprawdzi się idealnie ;)  Delikatny kolor, odpowiedni co dzień. 
Pod względem pigmentacji chyba najgorszy z całej paletki,  potrafi się osypywać a nakładanie go to dramat ! trzeba nałożyć kilka warstw aby ten kolor był chociaż odrobinę widoczny, nawet na mokro się nie sprawdza, szkoda... 

Chopper- intensywny , metaliczny odcień.. dla mnie to miedz wpadająca w odcień łososiowego, bardzo  fajny kolor  który jest o wiele bardziej uniwersalny niż Half Baked i co niesamowite, używam go praktycznie codziennie a wcale go nie ubywa :) co mnie zresztą bardzo cieszy :)


Tease - matowy, delikatny brąz z nutą fioletu, co tu dużo pisać po zblendowaniu przybiera kolor siniaka ;D

stosuje go do podkreślenia załamania powieki,przy dolnej linii rzęs, nie jest to mój ulubiony odcień ale mozna stworzyć nim  ładny, naturalny makijaż - czasami się przydaje :)

Snake bite - metaliczny brąz, bardzo mocno napigmentowany, dosyć ciepły odcień, powiedziałabym,że nawet czekoladowy. Lubie nakładać go w załamaniu i na dolna linie rzęs parę razy zrobiłam nim  smokyeyes  i byłam zadowolona.


Suspect - dla mnie to metaliczny beż z dodatkiem popieli, ciężki do jednoznacznego określenia, jasniejszy na powiece niż w paletce, mimo uniwersalnego koloru stosuje sporadycznie.

Pistol - elegancka metaliczna szarość, kolor bardzo uniwersalny i rewelacyjny do cieniowania :)





Verve - kolejny metaliczny cień brązowo szare wydanie, w zależności od wycieniowania i światła wpada jeden lub drugi ton :)





YDK -  metaliczny, brązowy z nutką zaróżowienia, dla mnie jest to ciemniejsza wersja Chopper. Ładny ale dosyc popularny kolor;)




Busted - cudowny kolor! śliwka zmieszana z brązem. Uwielbiam się nim malować :) nakładany na górną powiekę w połączeniu z Half Baked - robi piorunujący efekt...zresztą dla mnie połączenie śliwki i złota jest norma w makijażu :)



Blackout - matowa, niezwykle głęboka, totalnie napigmentowana czerń. Świetna do smokey eyes chociaż ja akurat stosuje ją na zewnętrznym kąciku oka ;) 




                                                                                                                                                                    
MOJE ULUBIONE KOLORY TO :  Chopper <3  i  Half Baked <3 Busted, BlackOut i Snake bite :)
                       

Tak prezentują się cienie zaraz po nałożeniu ( jedna warstwa nałożona pędzlem załączonym do  paletki)
Jak widać niektóre z nich  głównie 1 i 3 są praktycznie niewidoczne ze względu na mój odcień cery, cień nr 3 sam w sobie jest trudny do aplikacji, przynajmniej ja mam z nim spory problem...














poniższe zdjęcie przedstawia cienie po 10h normalnej eksploatacji, od razu przepraszam, za lampę ale jest już po 21 a w moim pokoju jest totalnie ciemno o tej porze, na szczęście widać, że cienie praktycznie się nie starły... kolorowy pigment pozostał nienaruszony  jedynie drobinki się osypały










dla mnie jest to imponujący efekt, zważając na to,że w ciągu dnia wykonywałam, dużo różnych czynności i wcale nie oszczędzałam tej ręki :) 






Wielokrotnie oglądając vlogi spotykałam się z opinią dziewczyn, że NAKED 2 - tworzy kiczowaty perłowy efekt, porównywana była nawet do dyskotekowej kuli, w ogóle nie zgadzam się z tą opinią, dla mnie ta paletka mimo iskrzących , metalicznych odcieni nie tworzy tandetnej powieki. Paletka ma mocno neutralne nawet naturalne kolory które w połączeniu z połyskiem dają własnie efekt najbardziej wysublimowanego stylu, dzięki czemu paletka nadaję się zarówno na dzienny jak i wieczorny make-up.




Jeśli któraś z Was nie jest zainteresowana  paletką błyszczącą zdecydowanie polecam wersje z samymi matami - najmniejszą z rodziny Urban Decay -  NAKED BASICS




Zapewne interesuje Was jak te cienie wyglądają po roku użytkowania :)  oto moja paletka: 







jak widać  2 i 3 maja największe ubytki - jest to nie tyle wina zużycia a  raczej mojego roztargnienia, przestawiłam komodę w łazience i odruchowo  położyłam paletkę zamiast na mebel to w powietrzu, niedomknięta mocno gruchotnęła o  panele ; /  zamarłam, bo już widziałam najczarniejszy scenariusz... 

ku memu zadowoleniu i zdziwieniu uszkodzeniu uległ głównie 2 cień , 3 odrobinę się posypał  - czego akurat wcale nie żałuję bo jest niewdzięczny w nakładaniu i słaby w pigmentacji więc trzeba go paćkać po parę razy , bardziej  ubolewałam nad  jednym z zaczepów który również uległ uszkodzeniu, na moje szczęście nie przeszkadza to w zamknięciu kasetki .
Większych zmian nie zauważyłam w jej  wyglądzie,  obudowa  nie jest nawet porysowana 









Podsumowując : 


+ za ładne i solidne opakowanie

+ za ogromną wydajność  cieni
+ za pigmentacje i naturalne kolory
+ za łatwość blendowania
+ za nie osypywanie się
+ za utrzymywanie się na powiece 10h w stanie nie naruszonym (bez bazy)
+ za nie podrażnianie oczu kiedy produkt dostanie się do oka
+ za pędzelek (który jak  na gratis do paletki jest całkiem niezły)
+ za  wygodne duże lusterko

+/ - za cenę ( 12 cieni za 189 zł ,  jak dobrze liczę wychodzi ok. 16 zł za szt. więc taniej niż w INGLOCIE)
-     za dostępność a właściwie za ograniczoną liczbę  miejsc sprzedaży



Jak widzicie więcej plusów niż minusów ;) więc paletka zdecydowanie sprawdziła moje oczekiwania. Mimo iż nie była najtańsza to bardzo się cieszę z jej zakupu. Taka kwota wydana jednorazowo niewątpliwie jest odczuwalna, ale przeliczając to ile wydajemy na kolorówkę poszukując upragnionych cieni  przez cały rok to  już kwota nie wygląda tak drastycznie ;)  
I co ważne nie zdecydowałabym się na nią gdybym wiedziała, że użyję ją zaledwie 1-3/ miesiąc, to są zdecydowanie moje kolory w których się lubię, korzystam z tych barw codziennie więc mam poczucie iż gotówka nie poszła w błoto ;) a zresztą ... Dziewczyny :) widziałyście zdjęcia :)  po roku  czasu... używania jej dzień w dzień ( no może z jakimiś drobnymi wyjątkami  kiedy chorowałam)  cieni ubyło naprawdę malutko :)  i jestem pewna,że jeszcze długo, dłuuuugo mi posłużą :) 



Macie swoje NAKED ? sądzicie ,że warto zainwestować w taka paletkę ?  
Mnie korciło również na Sleek Au Natural ale nie miałam gdzie przetestować, nie miałam w ogóle do niej dostępu i zrezygnowałam, wybrałam Naked.  Nie wiem czy słusznie bo o Sleeku mówi się tyle samo dobrego :)
Jeśli jesteście posiadaczkami SLEEKów  proszę dajcie znać jak się u Was sprawują albo podeślijcie linki do swoich recenzji :) chętnie poczytam :) bo planuje teraz zainwestować w jakieś żywsze kolory :)


pozdrawiam Was cieplutko :*