Witajcie Kochani,
Pamiętacie mój wpis o ulubieńcach roku 2016? Wspominałam Wam tam o moim faworycie, kosmetyku którego poszukiwałam latami i wreszcie znalazłam. Dziś opowiem o nim więcej. Panie i Panowie na sale zapraszam korektor RADIANT CREAMY CONCEALAR kultowej marki NARS.
WERSJA / TESTOWANY PRODUKT
RADIANT CREAMY CONCEALER - NARS
"Radiant Creamy Concealer, korektor idealny do każdego rodzaju skóry, kamufluje cienie pod oczami, redukuje widoczność zaczerwienień i niedoskonałości skóry.O luksusowej teksturze i rozświetlonym wykończeniu, wyrównuje koloryt cery z modulowanym poziomem krycia, od lekkiego i średniego do wysokiego Jego wielozadaniowe właściwości nawilżające i technologia rozpraszania światła sprawiają, że skóra staję się delikatna, cera jednolita. Korektor tuszuje natychmiastowo niedoskonałości, płytkie zmarszczki i oznaki zmęczenia. Bez parabenu, bez alkoholu, bez syntetycznego zapachu, nie powoduje zaskórników"
OPAKOWANIE
Produkt trafia do nas w czarnym, tekturowym kartoniku, totalnie charakterystycznym dla NARS-a. W środku znajdujemy ulotkę oraz docelowy produkt. Sam korektor również utrzymany jest w minimalistycznej stylistyce którą nie będę ukrywać uwielbiam! Uwielbiam również rodzaj tworzywa z którego wykonano opakowanie - gruby, masywny plastik odporny na zarysowania i ścieranie. Korektor zamykany jest na czarną, matową zakrętkę pokrytą gumą, dla jednych będzie to uciążliwy zbieracz brudu, dla mnie to detal podnoszący wizualne doznania :)
APLIKATOR
Aplikator to mała, włochata pacynka, która dobrze radzi sobie z nabieraniem oraz rozprowadzaniem produktu. Jednak jako osoba która nie przepada, za nakładaniem korektora bezpośrednio z pacynki a następnie zanurzania go w konsystencji nanoszę go na odkażoną dłoń i później już aplikuje pędzlem lub gąbeczką z ręki.
ODCIEŃ
Korektor dostępny jest w dość szerokiej ofercie kolorystycznej w serii znajdziemy, aż dziesięć odcieni. Pewnie nikogo nie zdziwi fakt, że sięgnęłam po odcień zero jeden czyli najjaśniejszy z jaśniejszych. 01 o dźwięcznej nazwie CHANTILLY. Nie wiem czym kierowali się producenci nadając tą nazwę ale bezapelacyjnie nasuwa mi się jedno skojarzenie z deserem Chantilly którego głównym składnikiem jest biała śmietanka, cukier i wanilia. Tak też można opisać ten odcień. Bardzo jasny produkt z domieszką żółtawych, waniliowych tonów.
Odcień idealnie spiszę się u osób bardzo, ale to bardzo bladych u których niemożliwością jest znalezienie korektora w odcieniu ich cery, lub dla osób o jasnej cerze do konturowania i rozjaśniania poszczególnych partii twarzy.
KONSYSTENCJA/ ZAPACH
Niezwykle kremowy, dosyć gęsty o wykończeniu pół satynowym. Niesamowicie łatwy w aplikacji, świetny w rozprowadzaniu zarówno palcem, aplikatorem jak i pędzlem czy gąbeczką. Nie zbiera się, nie waży... Ale o tym za chwilę! Aromat pudrowy, delikatny i słabo wyczuwalny.
WŁAŚCIWOŚCI / EFEKT/ WYDAJNOŚĆ
Zweryfikujmy słowa producenta kamufluje cienie pod oczami, redukuje widoczność zaczerwienień i niedoskonałości skóry. TAK! Cienie zakryte są błyskawicznie, zaczerwienienia niewidoczne a niedoskonałości skóry zakamuflowane. Luksusowa tekstura, rozświetlone wykończenie, wielozadaniowe właściwości nawilżające i technologia rozpraszania światła sprawiają, że skóra staję się delikatna, cera jednolita, tuszuje natychmiastowo niedoskonałości, płytkie zmarszczki i oznaki zmęczenia. - znowu TAK! Pół satynowe wykończenie sprawia, że skóra wygląda zdrowo, szlachetniej i wręcz jak po wygładzeniu photoshopem. U mnie dużego efektu rozświetlenia nie zaobserwowałam ale wynika to z kolorystyki, tak czy inaczej spojrzenie nabiera mocy efekt "wyspania gwarantowany".
Modulowany poziom krycia, od lekkiego i średniego do wysokiego - zdecydowanie ! Korektor mimo swej półciężkiej formuły spokojnie może być nakładany warstwowo, ale uprzedzam, że max 2 warstwy robią efekt totalnego retuszu, jedna też spisuje się mega co zobaczycie poniżej na zdjęciu :) Nałożony o poranku wygląda niesamowicie do późnych godzin wieczornych (przynajmniej na cerze suchej). Naturalny a jednocześnie mocno kryjący efekt który stapia się z cerą, Chantilly nie oksyduje, nie przesusza i nie zapycha. Ze względu na poziom krycia oraz kremową konsystencję jest bardzo wydajny. Jest to moje drugie opakowanie, drugie - które kupiłam w połowie września i obecnie zużycie szacuje na 2/3 więc jest bardzo wydajny.
CENA / DOSTĘPNOŚĆ
Kupuję stacjonarnie w SEPHORZE w cenie 139zł/ 6ml.
Radiant Creamy Concealer to mój totalny hit. Odcień 01 pasuje kolorystycznie (a w moim przypadku to mega wyzwanie), ma genialną konsystencję, nie przesusza, dobrze kryje, nie oksyduje a do tego sam w sobie wygląda obłędnie. Cena może nie zachwycać, również z dostępnością Chantilly jest problem, ale jest to kolor który tak naprawdę nie będzie korzystny na wielu z Was, o wiele lepiej spisze się Vanilla, odcień znacznie jaśniejszy od znanego wszystkim Catrice 010 a jednak nie tak biały jak Narsowa 01. No cóż, dla mnie to prawdziwy fenomen, kolorówka którą obdarzyłam miłością a drugie opakowanie świadczy tylko o naszym dłuższym związku ;) Dla tych którzy się wahają uczciwie polecam, sprawdźcie też produkt stacjonarnie, w końcu podstawa to znaleźć swój wymarzony odcień :)
Zastanawiam się czy macie już swojego ulubieńca wśród korektorów. Jeśli tak podzielcie się swoim hitem. Używaliście już coś z szafy NARSa, co możecie polecić?
Ściskam:*
_______________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawcie ślad po sobie, dzięki temu łatwiej będzie mi trafić na Wasze blogi :)
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do obserwacji :)