Witajcie Kochani
Dzisiejszy post powstał nie zaplanowanie i jest odpowiedzią na to co spotkało mnie o poranku. Zacznę od tego, że naprawdę rzadko coś mnie złości i powoduje u mnie zniesmaczenie, mam ogromny dystans do siebie i wielki chill w stosunku do ludzi, ale dziś miarka się przebrała...
Zaznaczam na wstępie, że nie zamierzam negować kupowania na promocjach, nie uważam aby było to coś krępującego wręcz przeciwnie dobra obniżka potrafi sprawić, że zyskujemy drugie tyle lub oszczędzamy gotówkę na inne cele. Nie lubię jednak nabijania ludzi w przysłowiową butelkę. promocja Rossmanna bo o niej mowa to stała akcja która nawiedza nas średnio dwa razy do roku, zazwyczaj podzielona była na sekcje tematyczne. Tym razem mimo takich samych wstępnych ustaleń, drogeria wycofała się z pomysłu na rzecz automatycznej "zniżki na wszystko". Jest to ciekawy zabieg aczkolwiek spotęgował falę uderzeniową, chyba nikt z nas nie spodziewał się takich kolejek i tłumów pod drogeriami, zarówno mniejszymi jak i tymi w centrach handlowych.
W tym roku postanowiłam, ze nie wybiorę się na promocję, nie dokonam żadnego zakupu ze względu na to, że mam spore zapasy kosmetyczne które sukcesywnie staram się zużyć. Mimo, to jednak musiałam zawitać do Rossmanna przed pracą ze względu na wykończony o poranku spreay na odrosty.
To co ujrzałam przerosło me oczekiwania. Tłumy nastolatek otwierających lakiery do paznokci a także wszelkie możliwe podkłady - nanoszenie fluidu nawet nie z dozownika a po odkręceniu pompki i smarowaniu dłoni patyczkiem!! Parę osób malowało swoje rzęsy mascarami na których oczywiście nie widniał napis tester. Co gorsza, po wytuszowaniu rzęs, produkt trafiał na półkę a czysta - nówka sztuka do koszyka. Dwie ekspertki Rossmanna stały i przyglądały się całej sytuacji, zero jakiejkolwiek reakcji. Bałagan, potłuczone cienie, collor tatto , czy pomady z pierdyliardem odcisków coś strasznego.
Przeraża, mnie fakt, jak nieodpowiedzialne potrafią postępować kobiety pod wpływem kosmetycznej adrenaliny. Niszczenie produktów naraża na straty nie tylko inne użytkowniczki ale same drogerie które może w innym wypadku nie narzucały by tak astralnych cen w okresie promocyjnym. O własnie, kolejny temat który dosyć mocno zirytował mnie i zniechęcił do zakupów produktów w czerwonej drogerii. Podbijanie cen. Poruszyłam ten temat z dziewczynami na moim fanpage facebookowym, wiele z Was zaobserwowało znaczący wzrost poszczególnych produktów, m.in K-Lips z 19zł na 25,99 czy chociażby podkładów Bourjouis o blisko 12 zł. Ceny znacząco ulegają zmianie i kwota wyjściowa nawet przy zniżce -55% nadal jest dosyć wysoka z tego akurat często nie zdają sobie sprawy ogarnięte chęcią zdobyczy kosmetykoholiczki, nie patrzą na to jak cena wyglądała przed promocją i do koszyków trafia nieprzyzwoita ilość produktów tak jakby zadaniem było hasło "złap je wszystkie". Bez względu na stopień przydatności koszyk musi zosta wypełniony! Nie wiem czy to chęć rywalizacji i pozbycia się konkurencji przy danej szafie, ale niektóre z dzisiejszych akcji przypominały walkę o karpia w Lidlu. Przepiękne kobiety które szarpią się za rękawy, popychają delikatnie mówiąc "przezywają" aby zdobyć ostatnią otwartą sztukę. Było mi wstyd w chwili kiedy do szafy podeszła starsza osoba, babcia która chciała kupić tańszą pomadkę i została dosłownie pociśnięta z łokcia bo "Pani z torebką Korsa" pchała się po paletkę Maybellinu - SZOK i niedowierzanie...
Byłam w Rossmannie zaledwie 10 minut, wystarczyło aby zobaczyć więcej niż przez wszystkie możliwe promocje w jakich brałam udział. Oczywiście nie mogę wrzucać wszystkich do jednego worka bo przecież nie tylko takie furiatki korzystają z rabatów, ale znowu przez nie ta rozsądniejsza część traci siły, nerwy i ochotę na dalsze zakupy. Pierwszy raz mocno zniechęciłam się do "zaoszczędzenia".
Jaki wniosek na koniec? Chciałabym aby promocję organizowane były tylko dla ludzi rozsądnych tzn. kalkulującyh ceny, kupujących rozważnie i mających szacunek do innego człowieka, pracy drogerii i samych produktów które nie należą do nich. Co do kobiet robiących stale kosmetyczne burdello nie ukrywam, dałabym każdej czerwoną kartkę - dożywotni zakaz zakupów stacjonarnych.
Pewnie tym wpisem podpadnę nie jednej osobie ale musiałam podzielić się z Wami tym co mnie dziś przybiło i totalnie zniechęciło.
Dajcie znać co uważacie o tych promocjach, podzielcie się co udało Wam się kupić i czy podobny klimat panował w Waszych miastach/ drogeriach.
Ściskam ♥
______________________________________
PS. JEŚLI NADAL PLANUJECIE ZAKUPY W ROSSMANNIE TO ZOBACZCIE MOJE TYPY ZAKUPOWE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawcie ślad po sobie, dzięki temu łatwiej będzie mi trafić na Wasze blogi :)
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do obserwacji :)