Witajcie Kochani,
Uruchamiam teleport i trybem błyskawicznym ale też absolutnie bezpiecznym przenoszę Was do mojej łazienki. Dziś zamierzam przedstawić Wam parę pielęgnacyjnych kosmetyków które stosuję namiętnie od ponad miesiąca, nie zabraknie też łatwo dostępnych i niezwykle praktycznych gadżetów. To co? Zaczynamy!
NATURAL SHOWER OIL - CEDAR WOOD / BARWA
Kiedy myślę o tym produkcie w głowie łasi się tylko jedno, dzikie "mrauuu..." Sama nie mogę w to uwierzyć ponieważ, większość olejków pod prysznic jakie miałam okazje stosować z automatu lądowała w koszu i to już po pierwszym zastosowaniu. Polecane przez blogerki olejki zapychały pory mojej skóry a film jaki zostawał był obrzydliwie lepki. Wychodząc z pod prysznica miałam wrażenie,że skóra zamiast odświeżenia doznawała dodatkowego dociążenia a nie był to efekt przeze mnie upragniony. "Olejek" marki Brawa, zdecydowanie różni się od poprzedników - chociażby lepszym i lżejszym składem ale i bardziej skondensowanym działaniem :)
Produkt ma lejącą i bardziej olejkowatą formułę od typowego żelu, jest ona na tyle wygodna, że nie spływa z dłoni a sama aplikacja jest niezwykle łatwa i przyjemna. W kontakcie z wodą Cedar wood przemienia się w lekką i puszystą piankę, standardową dla produktów naturalnych.
Skóra już w czasie nanoszenia doznaje przyjemnego rozpieszczenia, olejek doskonale nawilża skórę, odżywia ją i napina. Spłukiwanie nie wymaga problemów, skóra jest odświeżona, czysta, ale też prezentuje się zdrowo, jest rozświetlona i niezwykłe gładka. Oprócz doznań wizualnych, olejek rozpieszcza swym aromatem. Jako zwolenniczka "męskich" woni nie mogłam przejść obojętnie obok cedrowych akordów - ziemnych, drzewiastych ale jednocześnie słodkich. Szlachetne drzewo a właściwie jego aromat znano już w starożytności, dawni przedwieczni wierzyli w jego zbawienną moc i mimo, iż nie stosuję go do kontaktów z innymi światami, zdecydowanie potwierdzam, że wpływa kojąco na zmęczenie, relaksuje a nawet powoli ujarzmia moją bezsenność.
Nie byłabym sobą gdybym na koniec nie wspomniała o składnikach, w recepturze znajdziemy sporo nawilżaczy m.in. olej ze słodkich migdałów, oliwę z oliwek, witaminę E. Barwa stanęła na wysokości zadania i przemyślała skład tak, aby ograniczyć substancję szkodliwe do maximum. W składzie nie znajdziemy też związków pochodzenia zwierzęcego.
Olea Europaea Fruit Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, MIPA–Laureth Sulfate, Laureth-4, Cocamide DEA,Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Parfum, Tocopheryl Acetate, Aqua, Propylene Glycol, Cedrus Atlantica Bark Extract, Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Limonene.
KURACJA LIFTINGUJĄCA,UJĘDRNIAJĄCA I MODELUJĄCA DO BIUSTU/ DERMO FUTURE PRECISION
Możecie wierzyć lub nie, ale dotychczas biust był jedyną częścią ciała w której właściwa pielęgnacja zaczynała się na kąpieli i kończyła na doborze odpowiedniej do okoliczności bielizny. Jeśli chodzi o piersi wprawdzie nie mam powodów do narzekań, ale nadchodząca głośnymi krokami trzydziestka daje mi do zrozumienia, że pora zmienić pielęgnację aby przy ewentualnej 50tce, nadal nie przeklinać wszechobecnej grawitacji :) Dlatego na początku czerwca przeczesałam internet wzdłuż i wszerz i natknęłam się na pochlebne opinie o kuracjach DFP. Zapragnęłam testów i wiecie co? Jestem zszokowana jak takie niepozorne saszetki mogą wpłynąć na jakość skóry. Szczerze nie oczekiwałam po nich zbyt wiele - zaledwie dobrego nawilżenia a otrzymałam świetny peeling (niezłe zdzieraki), faktycznie turbo nawilżenie, wygładzenie i mega zagęszczenie skóry. Piersi naprawdę nabrały sprężystości, są jędrne, uniesione i prezentują się znacznie lepiej. Peeling należy do przyjemnych zdzieraków, należy aplikować go na wilgotną skórę biustu oraz dekoltu, delikatnie masować a następnie spłukać letnią wodą. Po delikatnym osuszeniu skóry należy zaaplikować maskę ujędrniającą lub liftingującą (ich aromaty są obłędne) i wykonać kolistymi ruchami masaż trwający ok. 2 minuty. Nadmiar jaki pozostał na skórze należy zostawić na skórze do całkowitego wchłonięcia.
Niezręcznie pisać o tym na blogu zważając na to, że nie wiem z jakim odbiorcą się spotkam, ale sumiennie przetestowałam po 4 saszetki z każdej wersji i jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona. Ideałem byłoby zamieszczenie zdjęć aby pokazać Wam efekt "przed" i "po" ale to chyba oczywiste, że nie posunę się do publicznego obnażania więc wybaczcie ale musicie zaufać mi na słowo :) Maski podejrzewam, że zdobędziecie w aptekach i niektórych drogeriach sieci Rossmann. Cena jednej saszetki składającej się z peelingu+ maski to koszt ok. 4,80-5zł.
O składnikach przeczytacie tutaj: ZIELONA, POMARAŃCZOWA.
Produkt podejrzewam, dosyć znany w urodowej blogosferze największy prym wiódł w rejonach wiosny 2016r. teraz troszeczkę i nie słusznie zapomniany ponownie trafił do mojej łazienki :) Dla tych którzy nie poznają wyjaśniam - koncentrat jest kosmetykiem do wykonywania domowych zabiegów body wrappingu (owijania folią wybranych partii ciała dla wzmocnienia efektu preparatu).
Taki zabieg ma na celu szybką redukcję podskórnej tkanki tłuszczowej, wyzbycia się nadmiaru wody oraz przyśpieszenia metabolizmu.
Koncentrat jest mieszanką najskuteczniejszych aktywnych substancji odpowiedzialnych za redukcję wody oraz utraty niechcianych centymetrów, znajdziemy w nim maksymalną ilość olejków: cynamonowego, pomarańczowego, goździkowego oraz kofeiny i czekolady Produkt ma działanie silnie rozgrzewające, potrafi podrażnić skórę i wywołać silną reakcję alergiczną, dlatego przed rozpoczęciem nakładania go na większe partię ciała należy bezwzględnie wykonać próbę alergiczną. Kiedy próba alergiczna jest już za nami, a my jesteśmy pewni, że za chwilę chcemy poddać się silnie masochistycznej torturze musimy postępować według zaleceń producenta. Pierwsze użycie (niewielka ilość koncentratu) musi zostać wykonane na suchej cerze, która nie została poddana zabiegom depilacji, silnego opalania, peelingu przez okres minimum 24h. Drugi zabieg może zostać wykonany godzinę po kąpieli, lecz nie wcześniej - woda wzmacnia działanie, ale co za tym idzie również potęguję efekt rozgrzania a nawet pieczenia. Zaczerwienienie oraz efekt rozgrzania to normalne zjawisko jakie towarzyszy body wrappingowi, należy jednak pamiętać, że każda skóra reaguje inaczej i to co było normą u przyjaciółki u nas może okazać się próbą nie do przejścia. Należy obserwować ciało i jeśli wewnętrzny głos podpowiada:"nie dam rady" to bezwzględnie mu zaufać i pozbyć się preparatu ścierając go np. ręcznikiem (odradzam wodę gdyż potęguje pieczenie). Jeśli jednak nasza skóra reaguje dobrze, czas zabiegu można wydłużać do 15 minut, następnie do 25, później 35 itd. ale nie przekraczając umownych 45 :)
Wracając do danych technicznych cynamonowo-kofeinowe cudo zamknięte jest w plastikowym i solidnym pojemniczku z przezroczystego plastiku. Na opakowaniu widnieją szczegółowe informacje dotyczące sposobu użycia a także samego składu. W środku znajdujemy maź a właściwie niezwykle aromatyczną galaretkę. Ta galaretka tak naprawdę przybiera postać lodowatego puddingu który dopiero w kontakcie ze skórą zamienia się w miotacz ognia.
Nie ukrywam, pierwsze użycie to poezja zbliżona do posypywania świeżej rany solą lub kwaskiem cytrynowym, a zawinięcie owego koncentratu w folię to jak spacer po najgłębszych czeluściach Tartaru i to na bosaka. Jest ciężko, nie powiem... ale warto, po pierwszym użyciu skóra dostaję wybitnego naprężenia i wygładzenia. Przy trzecim użyciu obwód uda zmniejsza się o ok 1,5cm. Myślę, że oczywiście najlepszym rozwiązaniem są ćwiczenia i rozsądna dieta ale taki koncentrat to idealne rozwiązanie dla tych którzy chcą wyglądać smuklej na niezpalanowej uroczystości a na przygotowanie mają np. tydzień. Z tego co rozmawiałam z kumpelami które stosują ten produkt dłużej - świetnie radzi sobie z pomarańczową skórką a najlepsze efekty można uzyskać po 2 miesiącach systematycznego używania.
Poniżej zamieszczam skład:
Aqua. TEA. Citrus Aurantium Dulcis (orange) Oil, Acrylates/Steareth-20 Mathacrylate Copolymer, Corbomer., Caffeine, Propylene Glycol, Cinnamomum eylanicum, Eugenia Caryophylus,Capsicum Frutescens, Sodium Benzoate, Ethylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Linalol, Limonene, Cinnamal, Eugenol, CI15985, CI19140, CL16185.
Znajdziecie go głównie w internetowych drogeriach. Swój zakupiłam na stronie E-kobieca 26zł/250ml.
NATURALNY OLEJEK DO PIELĘGNACJI CIAŁA-KOKOS+MIGDAŁ/COSNATURE
Zostajemy w tematyce pielęgnacji ciała. Jak zdążyłam wspomnieć moja cera do niedawna nie tolerowała olejków, niestety przesądziły o tym złe doświadczenia z tymi "drogeryjnymi" które jak odkryłam po latach składem bardziej przypominały te rafinowane i spożywcze niż produkty o właściwościach pielęgnacyjnych. W ubiegłym roku po dosyć zadowalających testach pierniczkowego Nacomi, postanowiłam pójść dalej i zdecydować się na przetestowanie kolejnej propozycji, tym razem marki która powoli skrada me serca a mowa o Cosnature. Niemiecka marka wkracza powoli na polski rynek ale robi to zdecydowanie w dobrym stylu bo oferuję produkty o doskonałych składach, ciekawych konsystencjach i jeszcze lepszej cenie. Tym razem do testów zabrałam migdałowo-kokosowe cudo.
Skład mnie zachęcił, opakowanie kupiło a sam zapach sprawił, że nie było mowy o zwlekaniu z rozpoczęciem stosowania. Butla niezwykle wygodna, dozownik o zadowalającym otworze, konsystencja typowa dla gatunku, aplikacja bezproblemowa i niezwykle przyjemna. Zapach słodki, ale z roślinno-korzenną nutą, nie przesłodzony dla mnie to naturalny kokos wzbogacony aromatem marcepanowym - wow! Można się zakochać do tego tak bezproblemowo rozprowadza się na skórze, nie jest tłusty, nie pozostawia lepkiego filmu, wchłania się dosyć szybko. Doskonale spisuje się do masażu ciała, ale też jako zabezpieczenie bardziej wymagających stref. Najlepiej sprawdza się nakładany zaraz po kąpieli, a jeśli macie mało czasu , lub nie w głowie Wam mozolna pielęgnacja sugeruje dodać kilka kropel do wanny pełnej piany. Dzięki temu skóra od razu zostanie rozpieszczona a niepowtarzalny aromat wypełni całą łazienkę.
Jeśli to Was jeszcze nie przekonało, spójrzcie na skład:
Helianthus Annuus Seed Oil, Dicaprylyl Ether, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Cocos Nucifera Oil , Persea Gratissima Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Calendula Officinalis Flower Extract, Parfum, Tocopherol, Linalool, Limonene, Coumarin, Benzyl Alcohol
Nie powinno więc nikogo zdziwić, ze skóra po jego zastosowaniu doznaję niespotykanego ukojenia, jest odżywiona i niespotykanie gładka. Olejek dobrze spisuje się na stany zapalne i poparzenia słoneczne. Doskonale spisuje się na przesuszone acetonem skórki, pięknie zmiękcza i regeneruje naskórek. Poprawia elastyczność i napięcie skóry. Szczerze polecam! Cena 30zł/100ml. Dostępna m.in. w Hebe, Drogerii Pigment, BioBeauty.
*Kosmetyki Cosnature to produkty przyjazne dla Wegetarian, mają certyfikaty eco oraz nie są testowane na zwierzakach.
COFFEINE SHAMPOO - ORGANICS BEAUTY / O'RIGHT
Ostatnio dzięki uprzejmości Michała z Twoje Źródło Urody miałam okazję stosować szampon marki która w sposób oryginalny i totalnie niebanalny ugryzła temat eco. Marka oparła swoje działania na koncepcji "cradle do cradle" czyli produkcji która skupia się m.in na produkcji bezodpadowej. Brzmi nadal zawile? Już wyjaśniam O'right używa składników nieszkodliwych, które są jednocześnie składnikami pokarmowymi krążącymi w ekosystemach, składników biologicznych które są materiałem organicznym czyli np. porzucone gdzieś na bezdrożach mogą wniknąć w warstwy ziemi i stać się pożywką dla gleby i mikroorganizmów w niej żyjących. Brzmi to niewiarygodnie ale podobno działa, w chwili kiedy zużyję szampon bez obaw "posadzę"swoją butlę ( stworzoną w 100% ze sprasowanych fusów kawy) w ogromnej donicy w ogrodzie i dam znać jak przebiega proces użyźniania :) Każda taka butla zawiera podobno nasionko kawy które w sprzyjających warunkach wypuszcza kiełki już po paru tygodniach a po minimum roku czasu ma przemienić się w mały kawowy krzaczek.
Wracając jednak do zawartości bo ona również zaskakuje producenci dzięki nowoczesnym technologiom opartych na ultradźwiękach pozyskali skondensowane ekstrakty z naturalnej kawy i uzyskali kofeinę najwyższej jakości bez chemicznych wspomagaczy.
Szampon ma idealną konsystencję w kolorze bliżej nie określonym - przezroczysta brązowo-szara glinka? Pozostawmy kolorystykę na tym pułapie i przejdźmy dalej woń mnie totalnie zaskoczyła bowiem spodziewałam się uderzającej dawki porannego espresso i znowu zostałam zaskoczona, zapach praktycznie niewyczuwalny, bardzo delikatny, świeży, delikatnie herbaciany... określiłabym go typowym dla naturalnych i hipoalergicznych kosmetyków.
Szampon stosujemy jak w przypadku zwyczajnych drogeryjnych, nakładamy na zwilżone włosy i masujemy. Kofeinowe cudo pieni się niezwykle dobrze, nie szczypie w oczy i bardzo dobrze się spłukuje. Skóra głowy zostaje porządnie oczyszczona, a włosy same w sobie sprawiają wrażenie jakby mocniejszych - sztywniejszych. Sztywność ustępuję wraz z wysuszeniem, włosy nabierają blasku (szczególnie dobrze widać to na włosach ciemnych) i nietypowej sypkości. Jak zapewne orientujecie się moje włosy są z natury grube i dosyć ciężkie, skóra głowy natomiast wrażliwa i sucha. Nigdy nie cierpiałam z powodu przetłuszczającego się skalpu czy łupieżu. Szampon mam wrażenie jeszcze lepiej oczyścił skórę i sprawił, że czułam niespotykaną świeżość nawet przy dużym wysiłku fizycznym w upalne dni. Dodatkowo włosy nie elektryzują się, są ładnie uniesione od nasady i nie sprawiają problemów z rozczesywaniem. Po 4 tygodniach zauważyłam, może nie tyle wzrost co zdecydowanie zwiększoną elastyczność i mniejszy stopień wypadalności.
W składzie znajdziemy aż 97.02% naturalnych składników aktywnych, liczne ekstrakty roślinne, naturalne olejki, ekstrakt: z kofeiny, dymnicy lekarskiej, liści wierzby, wiązówki błotnej. Dla zainteresowanych szczegółowym składem zamieszczam poniższe zdjęcie :)
ODŻYWKA DO WŁOSÓW SUCHYCH W SPRAYU Z ALOESEM / URTEKRAM
Zostajemy w tematyce pielęgnacji włosów. Tym razem sięgnęłam po duński produkt vegański (nawet nie testowany na zwierzętach) i totalnie naturalny. Odżywka w sprayu dedykowana jest włosom każdego rodzaju które potrzebują kompleksowego odżywienia i wygładzenia. Idealnie spiszę się na włosach zniszczonych, farbowanych, rozjaśnianych lub intensywnie przesuszonych działaniem morskiej wody czy kąpieli słonecznych.
Ze względu na misternie opracowany skład będą idealnym rozwiązaniem dla alergików, atopowców, dzieci a nawet astmatyków. Wszystko za sprawą składu który jest naprawdę krótki i prosty. Znajdziemy w nim sok z aloesu, olejek pomarańczowy, glicerynę, ekstrakty z melisy, mięty, buraka oraz kory magnolii. Warto zaznaczyć, że wszystkie pochodzą z kontrolowanych upraw ekologicznych.
Napiszę uczciwie, odżywka nie pachnie obłędnie, czuć, że jest to naturalny produkt bez chemicznych aromatycznych wspomagaczy, ale działa obłędnie. Wodnista i bardzo lekka konsystencja nie zapowiadała, że będzie to tak obłędny koktajl dla włosów. Aplikator nie stwarza problemów, nie zacina się i rozpyla równomiernie zawsze taką samą ilość płynu.
Produkt nakładam na umyte i osuszone ręcznikiem włosy, z odległości wyprostowanej ręki rozpylam obficie na włosach ( przy skalpie jedna pompka, idąc w dół większa ilość). Włosy już po samej aplikacji nabierają niesamowitego błysku, po lekkim podsuszeniu proces rozczesywania jest znacznie ułatwiony, zero splątań czy mikrokołtuników. Po całkowitym wysuszeniu zaznając obłędnej miękkości, wyrazistego blasku, są gładkie, nawilżone i niezwykle sprężyste. Zdecydowanie łatwiej je układać. Rozczesywanie jest przyjemnością o zdejmowaniu ściąganiu nawet "silikonowych" sprężynek nie wspomnę. Odzywka nie obciąża włosów, nie wpływa na ich szybsze przetłuszczanie czy efekt "oklapnięcia". Prawdziwa magia i to w całości naturalna. Na koniec dodam, że spray jest bardzo wydajny, po 4 tygodniach i naprawdę intensywnego użytkowania nadal cieszę się połową butli :)
Producent wspomina o korzystnym- ochronnym działaniu przed ciepłem i utratą kolorów, dlatego od paru dni stosuje go na wysuszone włosy na same końcówki, ładnie je zabezpiecza i sprawia, że tak szybko nie ulegają "skrętom" po ułożeniu fryzury. Naprawdę polecam tym bardziej, że cena to 23,80zł/250ml. Uprzedzając pytania, znajdziecie go w Hipoalergiczny24.
MAGIC TANGLE DEFINER / INTERVION
Szczotka trafiła do mnie z upominków na spotkaniu blogerskim organizowanym przez Czarnulkę i KiciaMakeUp. Przez blisko 3 miesiące przeleżała w szufladzie z zapasami, nie sięgałam do niej bo nie wróżyłam nam wspólnej przyszłości. Niestety los chciał, że zostawiłam w pracy mojego złotego TT a ulubiona MICHEL MERCIER została u rodziców. Z braku szczotek sięgnęłam po Intervion-a i nie uwierzycie, ale przepadłam.
Świetnie leży w dłoni, jest lekka, grzebyki są bardzo gęste i zdecydowanie bardziej sprężyste niż w przypadku dotychczasowych ulubienic. 4-poziomowe długości szpilek radzą sobie z każdym splątaniem, nie wyrywają a delikatnie rozczesują każde kłopotliwe - mikrokołtuniki. Każda szpila zakończona jest kuleczką z tworzywa sztucznego, najdłużej wysunięte z nich masują skórę głowy pobudzając jej ukrwienie, co niewątpliwie ma wpływ na regenerację i odnowę cebulek. Szczotka cudownie i w sposób błyskawiczny rozdziela pasma, sprawia, że włosy są dokładnie rozczesane, nie plączą się tak w ciągu dnia a na samym gadżecie zostaje zdecydowanie mniej kosmków.
Szczotka wykonana jest z delikatniejszego plastiku niż TT, nie wpływało jednak zupełnie na jej użytkowanie. Wielokrotnie spadła z komody na drewnianą podłogę i nie doznała żadnego uszczerbku. Muszę też zaznaczyć, że podobnie jak w przypadku kompaktowej wersji Teezera, MTD wydaje bardzo charakterystyczny dźwięk, który nie wiem jak innym ale mi bardzo odpowiada bo wprawia mnie w błogą relaksację :) MagicTangleDefiner służy mi od blisko 2 miesięcy i póki co jest najczęściej wybieraną przeze mnie szczotką. Jeśli będziecie miały okazję jej użyć to szczerze zachęcam - cena to w zależności od miejsca 23-25 zł.
ZGRZEBŁO - PRZYRZĄD DO CZYSZCZENIA SZCZOTEK
Skoro wspominam powyżej o szczotce nie może zabraknąć gadżetu który ostatnimi czasy ratuje mój włosowy żywot. Mowa o zgrzeble czyli gadżecie dzięki któremu nasze włosowe czesadła zostają dokładniej oczyszczone.
Niewielkich rozmiarów, niepozorne grabki z drucianym wykończeniem w literkę "V". Jak widać na poniższym zdjęciu każdy druciak zagięty jest do dołu, tak aby dokładniej zbierał wszelkie zanieczyszczenia i dokładniej wybierał włosy ze szczotek.
Zgrzebło w pierwszej kolejności zaprojektowane zostało z myślą o szczotkach naturalnych np. z sierści dzika. Ja owej nie używałam i nie zamierzam stosować, ale testuję i namiętnie czyszczę nim wszelkie wydania plastikowe i nie narzekam. Trzeba jedynie uważać aby nie spowodować znaczących zarysowań w tworzywie sztucznym.
Gadżet pochodzi z Rossmannowskiej serii For Your Beauty i kosztował ok 7 zł.
NATURALNE PRZECIWZMARSZCZKOWE, MULTIWITAMINOWE SERUM Z ROKIETNIKIEM/ COSNATURE
Opisywałam już ciało, włosy, nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała też o produkcie do twarzy. Wraz z cudownym olejkiem przybyło do mnie rokietnikowe serum do twarzy.
O zbawienniej mocy tej roślinki przekonałam się jeszcze w czasach licealnych , kiedy to moja skóra przeszła pierwsze drastyczne poparzenie słoneczne a rokietnik złagodził wszelkiego rodzaju pieczenie i sprawił, że przestałam dosyć szybko odczuwać dyskomfort.
O mojej wielkiej ciągotce do tej marki pisałam powyżej , więc nie będę Was zanudzać powtarzaniem. Napiszę tylko, że podobnie jak w przypadku migdała z kokosem, serum ma rewelacyjny skład:
Aqua, Alcohol, Glycerin, Coco-Caprylate/Caprate, Caprylic/Capric Triglyceride, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Butyrospermum Parkii But Ter, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Hippophae Rhamnoides Fruit Oil, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Ubiquinone, Phy Tic Acid, Citric Acid, Parfum, Citral, Limonene, Linalool, Sodium Benzoate
Jak widzicie bez parabenów, bez gikolu, sztucznych barwników , silikonów, PEGów, SLSów, składników modyfikowanych(GMO), nie wiedzę w nim nawet Phenoxyethanolu. Trochę niepokojąco wygląda alkohol na drugim miejscu w składzie ale bez obaw, inne bogate składniki nie pozwalają mi odczuć jego "wysokiej" pozycji. Mam tu na myśli przywoływany już wielokrotnie olej z rokietnika, , masło shea, Tocopherol (Witaminę E), Koenzym Q10( m.in.kwas linoowy+białka) i olejek jojoba.
Serum doskonale łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Wzmacnia ściany naczyń krwionośnych, poprawia ukrwienie,strukturę oraz elastyczność skóry. Wspaniale nawilża (hamuje TEWL -transepidermalną utratę wody) i to bez efektu obciążenia czy przytkania porów. Krem działa jak naturalny filtr słoneczny spokojnie można określić go mianem parasola ochronny przeciwsłonecznej (anty-UV). Produkt przebadany dermatologicznie, posiada fizjologiczne pH i jest całkowicie hypoalergiczny, może być stosowany przez Vegan.
Serum ma piękny naturalny zapach i przyjemną konsystencję standardowa dla lekkiego kremu na bazie wody. Doskonale rozprowadza się po twarzy. Osobiście najprzyjemniej współgra ono z moim ukochanym tonikiem kofeinowym. Mam wrażenie jakby serum błyskawicznie wtapiało się w skórę i dawało natychmiastowy efekt dogłębnego nawilżenia i lekkiego zabezpieczenia, bez nieprzyjemnego uczucia lepkiego filmu.
Serum stosowane systematycznie wpływa korzystnie na poprawę wyglądu cery (nabiera zdrowego kolorytu) i zagęszczenia skóry. Jeśli chodzi o głębokie zmarszczki mimiczne, nie oszukujmy się, krem nie zadziała jak magiczna różdżka photoshopa, ale pięknie nawilży, wtopi się i zmiękczy skórę w istniejących już ryskach.
Bardzo polubiłam to serum i z przyjemnością stosuję go nawet pod moje wrażliwe oczy. Produkt dobrze spisuję się zarówno nakładany rano pod makijaż (cięższe podkłady i minerały) jak i wieczorem. Myślę, że będzie idealny dla posiadaczek cery zarówno suchej, normalnej jak i mieszanej.
Serum dostaniecie w wielu drogeriach internetowych m.in w Triny, Kosmetyki naturalne itp. Cena w zależności od miejsca waha się między 26-28zł. :)
I to już moi Kochani koniec produktów jakie miałam okazję stosować przez ostatnie tygodnie. Nie wiem czy "szybkie recenzje" to coś co przypadnie Wam do gustu, ale ostatnimi czasy stosuję naprawdę wiele produktów i chce Wam chociaż na szybko przemycać informacje na temat moich kosmetycznych hiciorów. Jeśli seria spotka się z Waszą aprobatą zamierzam ją kontynuować i na stałe wprowadzić na bloga :)
Ściskam:*
_____________________________________________________________________
***Jutro zajrzyjcie na moje social media będzie bardzo kolorowe, letnie rozdanie :)