EKOCUDA to impreza która zawsze wywołuje u mnie tachykardię, tym razem jednak palpitacje nasiły się dwukrotnie bowiem nie byłam pewna czy na pewno zdążę dotrzeć na miejsce. Tym razem targi pokryły się czasowo z drugą warszawską imprezą w której brałam udział - KONFERENCJĄ MEET BEAUTY. Jednak chęci i pełne zorganizowanie sprawiło, że udało się szaloną taxą dojechać na miejsce chociażby na godzinę.
Impreza miała miejsce w Domu Towarowym Braci Jabłkowskich, budynku który zachwyca mnie architektonicznie za każdym razem kiedy tam wchodzę, wysokie pomieszczenia, ogromna klatka schodowa i te przepiękne okna sprawiają, że chce się tam spędzać każdą chwilę.
Uczestnictwo w Targach zaczęłam od Naturativ - marki którą stosuje od dawna i niesamowicie doceniam. Świetne składy, niesamowicie lekkie produkty które działają w sposób turbo regenerujący na skórę. Kremy z serii żurawinowej zarówno do ciała jak i stóp to moi bezwzględni ulubieńcy. Tonik, masełko karmelowe do ciała czy maska żelowa 360 to są prawdziwe hiciory. Teraz na miejscu wymacałam również serię do włosów która była mi obca i przyznam szczerze, że produkty bazujące na masełku avocado oraz miodzie wołają do mnie "mamo! zabierz mnie do domu!" i całkiem możliwe, że tak się własnie w niedalekiej przyszłości stanie tylko pierwsze co - muszę zdenkować swoje zapasy :)
Kolejne stoisko to HAGI, marka która króluje u mnie w mydełkach, na zdjęciu nawet ujęłam mojego faworyta (wiesiołkowe)
...oraz pomady do ciała które mam na wishliście. Znam już śliwkowego dobroczyńce od marki MDM ale z HAGI lubię to kakaowe po które pewnie też sięgnę niebawem :) Wyglądają obłędnie ale i działają świetnie, prawdziwa ulga dla skóry suchej, szorstkiej czy tej zwyczajnie narażonej na podrażnienia. Dla mnie wybawca kolan, łokci oraz wystającyh kości takich jak obojczyki czy te biodrowe :)
Kolejne stoisko to miejsce w którym spędziłam chyba najwięcej czasu. O mojej miłości do
Lush Botanicals słyszeliście już nie raz, nie dwa... (mogłabym chyba tak wymieniać i skończyłoby się przy setce albo i nie :D). Produkty z najwyżej jakości składników naturalnych, wegańskie, lekkie ale turbo nawilżające.
Wiecie, że z kremami do twarzy zawsze miałam pod górkę - bo albo nie robiły na mojej twarzy nic, albo powodowały szkody górnicze - zapychały mnie, powodowały dyskomfort, ściągały albo wręcz zalepiały mi twarz i zawsze ale to zawsze kończyło się zapuchnięciem powiek mimo, iż krem nigdy nie lądował w rejonach oczodołów. Z lekką obawą podeszłam do tego kremu ale już po pierwszym użyciu poczułam niesamowitą ulgę, cera była wreszcie odżywiona, wygładzona, niesamowicie miękka, zero lepkości czy nieprzyjemnego filmu. Krem stworzył idealna bazę pod makijaż, minerały wręcz obłędnie rozprowadzały się po cerze, nie migrowały a nawet mam wrażenie, że znacznie dłużej wytrzymywały na twarzy niż w kombinacji z innymi kremami. Cudo pod oczy również spisało się na medal, lekkie napięcie, wygładzenie skóry no i ten moment kiedy korektory nawet te z pozoru ciężkie wyglądały po prostu genialnie! Nie chce Wam tu robić teraz recenzji bo szykuje wpis dla Was o tych kosmetykach ale no musiałam kolejny raz opowiedzieć o ich genialnych właściwościach.
Na stosiku spotkałam Panią Anię która jest właścicielką marki i o dziwo jest to turbo miłe ale to ona mnie poznała i od razu rozpoczęła się nasza rozmowa. Wreszcie miałam okazję poniuchać, bezgranicznie wysmarować się i sprawdzić resztę asortymentu marki, powiem Wam, że serum antyoksydacyjne oraz anti-ageing to kolejne produkty po które sięgnę z ogromną przyjemnością :)
A i jeszcze jedna ważna informacja, nie cierpię róży, zapach jest dla mnie duszący i całkowicie nie do zniesienia a tutaj ta róża pachnie subtelnie, nie zniechęca mnie absolutnie bo aromat jest mocno tuningowany cytrusem więc jest szał! Zresztą nie ukrywajmy, te produkty nie dość, ze działają to jeszcze ich opakowania sprawiają, że chce po nie sięgać więcej i więcej...
Wiem, że wiele z Was zastanawia się nad zakupem, bo dostałam mnóstwo pytań czy faktycznie jest tak jak piszę ale obawiacie się, ze względu na cenę ich działania. Przypominam, że na stronie producenta macie możliwość zakupić 4 duże próbki w cenie 50zł :) więc śmiało możecie ryzykować i dobrać sobie produkty pod waszą cerę, skórę ciała a nawet usta :)
Przy Lush spędziłam ponad 20 minut więc czasu do zamknięcia było naprawdę niewiele. Wraz z Klaudyną udałyśmy się do nowej (dla mnie przynajmniej) marki
CHERRY SOAP. Na stoisku zastałyśmy przesympatczną parę która opowiedziała nam o swoich produktach: mydełkach, olejkach, hydrolatach, masłach i kulach do kąpieli. Swoje produkty tworzą i testują samodzielnie od ponad 2 lat. Firma legalnie działa od 2017 roku i powoli podbija polski rynek. Kosmetyki ujęły mnie składem oraz misternym wykonaniem. Mimo sporych zapasów no po prostu musiałam zakupić choć jeden egzemplarz - zdecydowałam się na wersję śliwkową która przeznaczona jest dla mojej turbo suchej i uwrażliwionej skóry więc nie ukrywajmy poczułam się bardzo zachęcona tym bardziej, że mydełko wygląda doskonale. W gratisie dostałam również kulę kąpielową rozważałam długo zapach arbuz czy śliwka ale wybrałam również węgierkę :) Spójrzcie czy one nie prezentują się cudownie?
Kolejne obłędne stoisko to już tym razem
SOAP WORKSHOP , to jak sami o sobie mówią -mała pracownia z maksi sercem. Nie ukrywam widać to totalnie, że Ci zdolni twórcy wkładają tam całą swoją energię i pasję. produkty robione są ręcznie, totalnie - wszystko! Nawet ceramiczne miseczki na świece sojowe tworzone są ręcznie, no pełen zachwyt i podziw do tego przepiękne, minimalistyczne stoisko które momentalnie ściągnęło mnie do siebie. O samych produktach mogę napisać tyle- są całkowicie wegańskie a ich składy są tak opracowane aby nie trzeba było używac oleju palmowego. Spójrzcie jaka magia!
Kolejna marka na mej drodze to BE.LOVED produkty które poznałam przypadkiem ale stosuje ich od kilku dobrych miesięcy. Uczciwie i z całego serducha polecam serum z kwasem hialuronowym które przepięknie wygładza cerę, wpływa obłędnie na włosy i jest niezastąpionym produktem przy nakładaniu jakiegokolwiek olejku na skórę. Tym razem miałam okazję poznać szerszy asortyment niz moje serum i maseczki, nie ukrywam mocno zaciekawił mnie krem z jaśminem (bo chyba nikogo nie zdziwi fakt, że moje nozdrza i cera kochają te piękne rośliny). Niestety nie miałyśmy okazji porozmawiać z właścicielką marki bo jedna z kobietek intensywnie prowadziła rozmowe na temat pielęgnacji a też nie ukrywam czas nas gonił okrutnie ale spójrzcie co m.in. marka oferuje swoim klientom.
Kilka minut udało mi się również spędzić z twórcami marki
ZAPACH CISZY. Mydełka tej firmy znam od lat ale w ubiegłym roku nie mogłam ich nigdzie dostać, oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wypytała gdzie są moje ulubione migdałki no i oczywiście za wszystkim stoi papierologia ale dla tych z Was którzy tak jak ja ich poszukują mam dobrą nowinę - mydełka już za chwilę wrócą do asortymentu sklepu :) Ogromnym zaskoczeniem była dla mnie oferta która totalnie rozrosła się od moich poprzednich zakupów, olejki, kremiki no mnóstwo samego dobra i o dziwo z ziół których jeszcze nie ma na naszym polskim rynku m.in. przywrotnika więc uczciwie polecam przyjrzeć się im z bliska :)
Kolejna marka to
SENKARA - urocze opakowania z Pandą, asortyment jest duży ale zaciekawił mnie u nich szczególnie mus bananowy do ciała oraz sprytny gadżet który sama dotychczas robiłam w domu a teraz widzę, że już nie muszę bawić się w alchemika i mogę kupić go od ręki, O czym mowa? O mydełku do mycia pędzli w słoiczku. wystarczy włożyć zwilżony pędzelek i pocierać o mydełko - unikamy wtedy chlapania i brudzenia wszystkiego co nas otacza.
MIODOWEJ MYDLARNI chyba nie muszę Wam przedstawiać, marka która wytwarza naturalne kosmetyki z miodem, pyłkiem i woskiem pszczelim. Produkty pszczele pozyskują w swojej pasiece która zlokalizowana jest na skraju Puszczy Knyszyńskiej. Tworzone są własnoręcznie wg tradycyjnych metod rzemieślniczych a cechują je oleje i olejki o wysokiej jakości oraz dodatkowe produkty wzbogacające m.in. rumianek, nagietek, rozmaryn, lawenda, zielona herbata różnego rodzaju sole mineralne, glinki, algi, węgiel aktywny, jedwab, maceraty roślin w olejach, młody jęczmień, sok marchwiowy, kawa, płatki owsiane, mleko kozie, mleczko kokosowe, awokado, cynamon itp.
W ofercie znajdziecie masła, kule kąpielowe, pudry do kąpieli, peelingi, produkty do ust oraz maseczki.
Sama również zdecydowałam się na zakup marka znana jest mi z interentu ale nigdy nie miałam okazji ich testować więc zdecydowałam się na pszczelą maseczkę do twarzy z nasionkami chia i lnem. Jeszcze jej nie stosowałam ale wieczorem z przyjemnością po nią sięgnę i da Wam znać co o tym produkcie myślę :)
Chwilę spędziłam również na stoisku nowej dla mnie marki
SAVON COSMETICS. Dużo mydełek, masełek mnie najbardziej zaintrygowało chłodzące shea oraz odżywczy mus mango do ciała :) Niestety nie było już czasu porozmawiać, za 5 minut zamykali budynek więc państwo poczęstowali mnie miniaturką kawowego mydełka które chętnie przetestuje i dam znać :) A co do firmy to odsyłam Was na stronę, abyście razem ze mną nadrobili braki i poznali firmę lepiej :)
Tak jak wspominałam zostało 5 minut do zamknięcia więc udało mi się odwiedzić tylko jedno stoisko
DAW THALE, tym razem zajmujące się dystrybucją tajskich kosmetyków pielęgnacyjnych o bardzo dobrych składach w ofercie mają produkty m.in z lawą wulkaniczną oraz bogactwem roslin charkterystycznych dla tamtego regionu. W ofercie mają zarówno pielęgnację twarzy jaki ciała , kosmetyki zarówno dla kobiet jak i mężczyzn ja oczywiście musiałam uchwycić na miejscu te dla brodaczy bo mam takiego swojego jednego boskiego w domu więc wszystko co dla brody musi być wymacane i poniuchane. Zapach Original to jest mistrzostwo świata, mogłabym się nim spsiukiwać do granic nieprzyzwoitości ! Na pewno zakupię go w mgiełce dla siebie albo pomadzie dla mojego M :)
W turbo przelocie zdążyłam jeszcze zajrzeć na kilka stoisk, ale niestety już nie miałam czasu aby przyjrzeć się produktom z bliska. Bardzo ubolewam, że minęłam się z
JAN BARBA, KOI, BEARMAN, ALKEMIE, SAPE, IDEA25HENNET, CASHEENATURALS, SOAP SHOP, AMILIE, EKODROGERIA, YOPE, EARTHNICITY, DWORZYSK, WYTWÓRNI MYDŁA, dziewczyn z
PIGGYPEG oraz cudnego rudzielca z
NAPIĘKNEWŁOSY.
Niestety czas mnie ograniczył i to mocno, bo tak skoczyłabym do wszystkich zaplanowanych i wielu, wielu innych wystawców. troszkę żałuję ale i tak mega się cieszę, że w przeciągu godziny udało mi się poznać tak wiele nowych osób i posłuchać o pasji którą niewątpliwie żyją :)
Kolejne EKOCUDA - bez dwóch zdań jadę :) Bo naprawdę warto brać w nich udział :) Ps. chce też zaznaczyć, że z okazji takich Targów marki oferują spore rabaty a jesli nie obniżki to sporo gratisów więc to dobra okazja na łowy :)
Ściskam Was Kochani i uciekam szukać maski do włosów która prześladuje mnie już kolejny dzień :)