Była pierwszą- najbardziej pożądaną (makijażową) pozycją zakupową na rok 2019 - jako, że od 01 października wszystko denkuje, zużywam na potęgę kosmetyki i nie kupuję niczego co w danej chwili nie jest mi potrzebne, postanowiłam zrobić sobie prezent i po 3 miesiącach zakupić owe cacko. Dziś kiedy cieni stosuje już blisko 7 tygodni mogę napisać o nich coś więcej. To co? Zaczynamy!
SULTRY / ANASTASIA BERVERLY HILLS
OPAKOWANIE
Paleta trafia do nas w tekturowym opakowaniu które wygląda identycznie kk paleta - ten sam brokat i tłoczenie. Na plecach pudełka znajdujemy liczne oznaczenia ale też takie informacje jak skład poszczególnych cieni oraz podgląd kolorów jakie znalazły się w tej palecie.
Sama paleta ma piękne wydanie, sztywny kartonik powleczony miedzianym brokatem. Na wierzchu tłoczenie z połyskującym napisem w kolorze białego złota. Plecki to również brokat oraz foliowa naklejka z informacją o kraju produkcji, daty przydatności oraz fakcie,że kosmetyk jest całkowicie crueltyfree.
Środek wykonano ze sztywnego kartonika o śliskim wykończeniu bardzo fajny pomysł który ułatwia utrzymanie paletki w czystości :) Sultry wyposażona jest w lusterko proporcjonalne do wielkości paletki.Oprócz ceni o których za chwilę, mamy miejsce na pędzelek oraz sam - dwustronny pędzel oraz tasiemkę ułatwiającą jego wydobycie z kanaliku :)
CIENIE
Sultry to kombinacja 14cieni z czego połowa to wysoce napigmentowane maty a druga- błyski foliowo -brokatowe propozycje. Cienie z tego co się orientuje są większe niż w pozostałych paletach, dotychczas miały chyba 0,7g, tutaj każdy z nich ma 0,83g. 13 cieni jest w odcieniach bardzo neutralnych, dla większości z Was może nawet podbijać w chłodne tony,dla mnie to wreszcie neutralne barwy. Jeden odcień różni się od całości - intensywny malinowo-koralowy odcień. Błyski bardzo mocno odbijają światło, bez względu na to czy pracuje cieniami jasnymi czy ciemniejszymi jest kosmiczny glooooł. Błyski nakładane z bazą czy nie wyglądaja genialnie i w żaden sposób nie zebrały mi się na powiece. Formuła jest niesamowita, masełkowata, kremowa i satynowa. Matowe cienie mają turbo pigmentacje, karbonowa czerń (NOIR) jest faktycznie czarna a najjaśniejszy beż(FRESH) nie błyszczy się więc idealnie nadaje się pod łuk brwiowy. Dużym zaskoczeniem jest dla mnie TWIG czyli jasny brąz z domieszką oliwkowych tonów - super wygląda w załamaniu ale też dobrze spisuje się jako cień do budowania załamania. Najbardziej obawiałam się szarości czyli koloru SLATE ale przy mojej karnacji on bardziej wygląda na chłodny brąz niż szarość więc wygląda genialnie! Turbo ciepły wydaje się na mnie BIRCH (czyli górny prawy) to taki intensywny - miodowy brąz. Pięknie wygląda na powiece, ale przy mojej cerze muszę z nim mocno uważać bo galaktycznie wybija ciepłe tony :)Ale co tu dużo pisać zobaczcie jak one prezentują się w opakowaniu.
Tak cienie prezentują się na skórze, połączyłam ze sobą cienie z górnego i dolnego rzędu abyście zobaczyły czy da się je ze sobą zblendować i jak wyglądają w zestawieniu kolorystycznym.
A tak wyglądają moje dzienne makijaże tą paletką. Nie robiłam wieczorowych bo na to jeszcze przyjdzie miejsce - mam nadzieję :) Są delikatne a jeszcze zdjęcia zjadają kolory - wiem, muszę poćwiczyć robienie zdjęć makeupu ale uwierzcie mi, że pracuje nad tym :P
PODSUMOWANIE
Piękna- niezwykle podoba mi się jej wydanie, kocham miedz a tu jeszcze ten brokat no cóż - cudo! Od razu zaznaczam, brokat z czasem się ściera szczególnie na zgięciach ale nie ma tragedii. Cienie są bardzo mięciutkie, brokatowe folijki trzeba obowiązkowo nakładać opuszką bo pędzel zbyt mocno je nabiera i zbyt wiele produktu się marnuje. Cienie matowe można spokojnie nakładać pacynką, pędzlem ale też ociupinkę się osypują - nie gorzej jednak niż inne cienie z dotychczas wypuszczonych na rynek paletek ABH. Mega cieszy mnie większa pojemność blaszek, im więcej cienia tym więcej radości. Paleta może nie zrobi na wielu z Was wrażenia, bo kolory nie krzyczą papuzim lookiem ale Sultry można wyczarować kazdy makijaż, dzienny, wieczorowy, jakas artystyczną wariację z koralem czy srebrem które przypomina wręcz blendę. Mnie ta paleta kupuje całkowicie.
Zakochana jestem w niej po uszy i jedno jest pewne, że pragnę miłością szczera i prawdziwą kolejną ABH! Korci mnie na najgorzej ocenianą SUBCULTURE ale kolory mówią do mnie, wołają i wręcz zachęcają do zabrania do domu :) Macie którąś z palet ABH? Możecie coś polecić lub odradzić?
ŚCISKAM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawcie ślad po sobie, dzięki temu łatwiej będzie mi trafić na Wasze blogi :)
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do obserwacji :)